ciekawa jestem co by sie stalo gdyby przytrafilo mi sie gdzies wyjechać. bez was. odsunać moje wszystkie przekonania, doswiadczenia i pamięć gdzies jak najdalej. tak bym na nowo mogla poznawac 'przyjaciól', na nowo siem narodzić i pewnie spokojnie zasilić cala armię klonów, kopii, kserówek i sióstr ohydek na ulicach. ufarbować woski na jasny blond, ubierac się w róże i blękity, zakadać pasiate podkolanówki i prowadzac jakiegos 'wypasionego' bloga być 'zadowolona z życia, pewna siebie nastolatka. :> fajowo byloby, nie? fajowo byo by mieć tone znajomych i zadnego przyjaciela...(no bo poco?) fajowo byoby byc I D E A L N A :]
a tak, jestem tu gdzie jestem, z tymi wszystkimi wspomnieniami, z żalem za starymi przyjaciolmi. moi 'znajomi' coraz częsciej sie ode mnie odsuwaja, miewam coraz więcej kompleksów, milosci (bo jakżeby by o nich nie wspomnieć) pozostaja nie spelnione, a na blogu nie ma ani obrazków, ani dolsów, ani gifów..- zalamać sie można nie;)
ale mi chyba nie jest smutno z tego powodu zabardzo, no moze troszke... ale przynajmniej mam jeszcze jakas mala czastke s-i-e-b-i-e w sobie:P(ale pieprze nie:P:P)...